Czy u młodszych dzieci komputer może grozić zatarciem różnic między rzeczywistością a światem wirtualnym?
– Choć takie przypadki się zdarzają, to nie można winić całkowicie komputera. To raczej kwestia skłonności do podobnych zachowań. Zresztą nie zawsze trzeba patrzeć na to jako na zagrożenie – w końcu dobra literatura zawsze wywoływała u niektórych wrażenie stopienia się z nieprawdziwym światem.
Wiele mówi się o tym, że gry wywołują agresję.
– To typowy temat medialny. Prawdę mówiąc, nie znalazłem wiarygodnych badań dowodzących takiego związku. Można podejrzewać, że wybór danego rodzaju gier jest konsekwencją określonego typu osobowości gracza.
Czy zatem ma sens ograniczanie dzieciom dostępu do komputera?
– Na pewno trzeba obserwować to, co robią. Największe zagrożenie to nadużywanie systemów wirtualnej komunikacji. Sama w sobie nie jest niczym złym, ale staje się niebezpieczna, gdy ogranicza normalne kontakty. Są w rozwoju mózgu kluczowe momenty i jeśli nie przebiegną prawidłowo, to strat nie da się nadrobić.
Jakie to chwile?
– Pierwszy taki punkt to 4.–5. rok życia. Wtedy u dziecka wykształca się zdolność rozpoznawania stanów emocjonalnych i poznawczych innych ludzi oraz umiejętność stwierdzenia, że rzeczywistość wirtualna nie jest przedłużeniem normalnego życia. Druga chwila to 14.–16. rok życia i dynamiczny rozwój kory przedczołowej. To kluczowa chwila dla wykształcenia zdolności do kontroli swojego zachowania, oszacowania skutków podejmowanych decyzji oraz stworzenia fundamentów dla prawidłowych kontaktów społecznych.
Na co zwracać uwagę w tych okresach?
– Przede wszystkim nie sadzałbym przy komputerze dziecka młodszego niż czteropięcioletnie. Z kolei u nastolatka trzeba pilnować, by komputer nie wciągnął go całkowicie – młodzież jest szczególnie podatna na uzależnienia. Gdyby tak się stało, to konieczna będzie poważna rozmowa.
A czy komputer może być faktycznie pomocą w nauce?
– Owszem, ale tylko w pewnym zakresie. Komputery poprawiają pamięć i inteligencję wzrokową, ale jednocześnie nie uczą krytycznego myślenia. Niektórzy sądzą, że rośnie całe pokolenie, którego problemem będzie umiejętność wyławiania wartościowych informacji i użycia ich do rozwiązywania złożonych problemów. To wina systemu edukacji, który uczy zdobywania, ale nie selekcji i obróbki informacji.